16 mar 2017

Po pierwszej sesji!

Jak długo mnie tutaj nie było, trzy miesiące jak nie więcej.. Od tak dawna obiecuję sobie, żeby dodawać posty i co? Silna wola leży i kwiczy, a moje wspomnienia i systematyczność zanikają w zawrotnym tempie. Jednak nie o tym chciałam dziś tutaj klikać.

PIERWSZA SESJA NA STUDIACH ZA MNĄ 

Wiem, że zdanie sesji nie jest wielkim osiągnięciem, jednak jak na nowicjuszkę i osobę zdezorganizowaną poszło mi naprawdę świetnie. Jestem z siebie zadowolona. Moje plany odnośnie systematycznej nauki nie do końca wypaliły, jednak wszystkie egzaminy zdałam w pierwszym terminie. Oswoiłam się z całym tym zawiłym systemem uczelnianym, jest fajnie.

Zaczął się drugi semestr. Chyba jeden z cięższych, o ile nie najcięższy w toku studiów. Mamy teraz parę przedmiotów, które są "podstawami", a jednocześnie wielkim zlepkiem suchej teorii, którą po prostu trzeba wykuć i zrozumieć. Z drugiej strony mam np. taki przedmiot jak Emocje i motywacja, który jest naprawdę fajnym przedmiotem. W ogromnej mierze przyczynia się pewnie do tego nasz wykładowca od tego przedmiotu który jest po prostu świetnym człowiekiem, ale sam przedmiot jest ciekawy, można w końcu odnieść go do swojego życia, zrozumieć, bo opiera się na rzeczach interesujących i takich powszechnych dość.

A co do moich obaw odnośnie tego, że nie będę mieć znajomych na studiach i całe 5 lat przesiedzę sama pod ścianą słuchając muzyki albo czytając książki - całe szczęście, że się myliłam. Poznałam parę naprawdę świetnych dziewczyn, ciesze się, że tak się to potoczyło, bo mamy fajne grono, w którym czujemy się swobodnie, można pogadać o wszystkim, a nawet gdy mam podły dzień to dziewczyny zawsze sprawią, że pośmieje się chociaż chwilę, także jestem bardzo zadowolona, i to chyba jeden z pozytywniejszych aspektów mojego studiowania jak do tej pory.

Czy czuję jakieś "powołanie" które na mnie spłynęło w ciągu ostatnich paru miesięcy ? Absolutnie nie.. Wciąż zastanawiam się, czy dobrze trafiłam. Czy to jest odpowiedni kierunek dla mnie. Czy nie jest to czas stracony. Nie znam odpowiedzi na te pytania. Są dni, że czuję, że "to TO", a są dni, że jadąc pociągiem mam ochotę wysiąść na stacji w Katowicach i wsiąść w pociąg powrotny do domu. Straszne jest to, że czas przecieka przez palce, a mój "samorozwój" stoi w miejscu. Moje pasje i hobby umarły śmiercią naturalną. Coraz mniej mi się chce, a ostatnie miesiące były tak do siebie podobne i monotonne, że ledwo co jestem w stanie powiedzieć co "ciekawego" wydarzyło się u mnie w przeciągu ostatnich kilku miesięcy.

Mam nadzieję, że to wszystko się poukłada. Że odnajdę siebie w całym tym chaosie.. Że znajdę "to coś" co będzie moim motorem napędowym i motywacją do rozwijania siebie.. Póki co dalej jestem na etapie poszukiwania. Upadłam i leżę, ale posiedzę sobie tutaj jeszcze chwilę i na pewno się podniosę !

-163 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz kilka słów od serca.