28 lip 2014

Wakacje lecą

Hello !

Znów mnie tu nie było długo. Miałam opisywać co się działo, ale jakoś nie mam weny na siedzenie przy kompie i pisanie notek, cieszę się wakacjami. Trudno, że nie spełnię "postanowienia" o pisaniu posta codziennie, trudno. Świat się przez to nie zawali.

W zeszłym tygodniu Ciurka nocowała u mnie kilka dni. Było śmiesznie, na pewno wspomnienia zostaną na długi czas.

Oprócz tego w sumie nie działo się nic szczególnego. Jedną z niedziel spędziłam rodzinnie nad zbiornikiem wodnym przy Pustyni Błędowskiej, opaliłam się trochę, jednak jeszcze w te wakacje chcę złapać trochę słońca. Skoro nigdzie nie wyjeżdżałam, to chcę chociaż się opalić.

No a ten tydzień spędzę na porządnym sprzątaniu, bo w końcu kiedyś trzeba to zrobić.

I mam jeszcze jedną, naprawdę super informację. W przyszłą niedzielę przyjeżdża do mnie z Wrocławia moja przyjaciółka Klaudia. Ja byłam u niej na wakacje dwa lata temu, i wtedy też widziałyśmy się po raz 1szy w życiu. Taka wiadomość dla wszystkich którzy nie wierzą w internetową przyjaźń- takie coś naprawdę istnieje. Ja i Klaudia znamy się już 4 lata, i chyba nie było dnia, żebyśmy nie napisały do siebie choćby sms. Mówimy sobie o wszystkim, i naprawdę jesteśmy dla siebie jak siostry. Mimo, że dzieli nas tyle kilometrów, i będziemy się widzieć dopiero 2gi raz w życiu jest dla mnie naprawdę jedną z najbliższych i najważniejszych osób. Bardzo się cieszę na jej przyjazd. Ja już byłam u niej, posmakowałam życia w "wielkim mieście", teraz kolej na to, żeby ona poznała kawałek mojego świata, życia w małym miasteczku, a właściwie na jego obrzeżach. Mam nadzieję, że spodoba jej się tutaj i że naprawdę to będzie cudowne 7 dni. Post z mojego pobytu u niej możecie znaleźć pod TYM LINKIEM.

A jak wam mijają wakacje ? Spędzacie je w domu na robieniu rzeczy na które nigdy nie mieliście czasu, czy może cały czas aktywnie wykorzystujecie każdą minutę ? :)

20 lip 2014

Festiwal Energii 2014

Hejhej!

Znów mnie tutaj długo nie było, ale nie miałam weny na pisanie postów, nie spędzałam dużo czasu przy komputerze a poza tym nie było mnie praktycznie cały tydzień w domu. Ale zacznijmy od początku.

W sobotę pojechałam do Ciurki. Naszym planem na popołudnie okazał się wypad na Festiwal Energii, który jest organizowany w naszym mieście już 7 raz. W zeszłym roku w terminie festiwalu byłam na Oazie, więc zdecydowałam się pójść na tegoroczną imprezę. Po wejściu na stadion zdziwiłyśmy się trochę małą ilością ludzi. No ale na początku były jakieś mało znane, lokalne zespoły. Później na scenie pojawili się Bob One&Bas Tajpan, którzy nieco rozbudzili widownię która do tego czasu już nieco się powiększyła. Większość ludzi jednak spędzała czas w części gastronomiczno-piwnej. Później występ miała Kate Ryan, która zaśpiewała wszystkim znane przeboje typu "włajaż włajaż", a ludzie oczywiście umieli śpiewać tylko refren ale i tak było w porządku. No a ostatnim zespołem na którym razem z Ciurką zostałyśmy były Strachy na Lachy. Cudownie było usłyszeć ich na żywo, w dodatku, że ostatnimi czasy zaczęłam ich słuchać. Mega przyjemne uczucie śpiewać "Dzień dobry, kocham Cię.." razem z tyloma innymi ludźmi. Jednak piosenka na którą czekałam najbardziej była Raissa. Nie ma ona jakiegoś bardzo ambitnego i rozbudowanego tekstu jednak ostatnimi czasy bardzo dużo jej słuchałam i ogólnie dobrze mi się kojarzy. Darłam się na całe gardło i śpiewałam z całych sił, bardzo mi się podobało. Po koncercie pojechałyśmy do domu i szybko zasnęłyśmy.

Następnego dnia czyli w niedzielę po południu wybrałyśmy się na drugi-finałowy dzień festiwalu. Tego dnia było odrobinę więcej ludzi, ponieważ przyciągnęły ich pewnie gwiazdy dające pokazy na scenie.
Na początku publiczność rozgrzały mniejsze zespoły, później ja, Ciurka, Dawid i Miłosz (spotkałyśmy ich w sobotę, i w takim gronie spędziliśmy te dwa festiwalowe dni) poszliśmy już pod scenę. Kolejnym artystą był Mesajah. Znałam w sumie kilka jego piosenek, w gimnazjum słuchałam dość dużo reggae, ostatnio sporadycznie. Jednak gdy Mesajah pojawił się na scenie to od razu poczułam się cudownie, stanie w tłumie i bujanie się w rytmie reggae, śpiewanie o pokoju na świecie, miłości między ludźmi i w ogóle było tak bardzo pozytywne. A sam Mesajah zyskał miano "mojego męża" (mam takich mężów już z 10, ale nieważne). Miał taki uroczy uśmiech, do tego ma bardzo przyjemny głos, no i bardzo dobrze się ruszał.

Jeśli mogę to tak ująć to dzięki niemu zdałam sobie sprawę, że zmienił mi się gust odnośnie wyglądu facetów. Oczywiście wygląd nie jest najważniejszy, ale jeśli chodzi o to np. gdy idąc ulicą zwrócę uwagę na kogoś, albo na jakiś randomowych kolesi w internecie. Kiedyś ideałem byli wysocy, bardzo szczupli blondyni, a ostatnimi czasy zauważyłam, że podobają mi się faceci mojego wzrostu lub odrobinę wyżsi i niekoniecznie chudziutcy. Nie grubi, nie chudzi, tacy w sam raz, do przytulania. A do tego najlepiej brązowe, ciemne włosy. Co do oczu chyba też już nie mam tak jak wcześniej określonego koloru jakim był niebieski. Ważne, żeby miał "to coś", a i tak najładniejsze są niebieskie i zielone oczy, choć tych drugich nie widziałam za wiele. No i jeszcze ostatnio zachwyca mnie u facetów kilkudniowy zarost, jejuu uwielbiam to. I do tego jeszcze fajnie, nie za mocno zbudowane ręce, wystające żyły na dłoniach i naprawdę mogę odpłynąć.

Gdy publika wsiąknęła już w reggae klimaty, rozluźniła się i nabrała nieco pozytywnej energii na scenę wszedł Kamil Bednarek. Pod sceną zaczęły się piski nastolatek. Naprawdę facet potrafi mocno rozruszać tłum. Mogę powiedzieć, że ten festiwal to był jeden z moich pierwszych koncertów w życiu, w dodatku takich podczas których stałam pod sceną a nie gdzieś na trawniku obok, i po prostu zakochałam się w możliwości interakcji artysty z publiką. Cudowne było krzyczenie razem z Kamilem, chwytanie się z ludźmi za ręce i skakanie w jednym rytmie lub po prostu machanie rękami. Wspaniałe przeżycie, jednak koncerty to jest to coś co sprawia, że można się wyluzować, naładować baterie i poczuć prawdziwy smak szczęścia i życia. Po Kamilu była jeszcze Budka Suflera na którą przyszło głównie odrobinę starsze pokolenie, a później na scenie pojawiła się Cała Góra Barwinków, jednak byłyśmy już nieco zmęczone wcześniejszym szaleństwem pod sceną i pojechałyśmy do domu.

Festiwal mnie osobiście bardzo się podobał, nabrałam dużo pozytywnej energii, odpoczęłam, posłuchałam dobrej muzyki no i odkryłam tą "magię" koncertów. Jeśli chodzi o minusy, to była to na pewno lokalizacja. W poprzednich latach impreza odbywała się nad zalewem, gdzie było dużo miejsca, otwarta przestrzeń, w ciągu dnia możliwość spaceru nad wodą, wieczór były sztuczne ognie, a na stadionie powierzchnia dużo mniejsza i ogólnie gorzej. Sądzę, że to był też główny powód dla którego było tak mało ludzi. W porównaniu z ubiegłymi latami gdzie ludzi było naprawdę bardzo, bardzo dużo, a w tym roku 1-2 tysiące to naprawdę porażka. Mimo wszystko mnie się podobało i ciesze się, że udało mi się wziąć w tym udział :)

Festiwalowe selfie :3

P.S. Już idę spać, jutro nadrobię więcej postów, ale chcę jeszcze napisać, że od dziś zaczynam ćwiczenia z Mel B i jestem już po dzisiejszej porcji i przyznam, że jest to męczące i idzie się przy tym spocić, ale jestem niemal pewna, że efekty będą widoczne. A jutro rano jadę z rodzinką nad wodę się poopalać, bo jestem blada jak ściana i słońce w te wakacje nawet mnie jeszcze nie musnęło swoimi promieniami :)

Dobranoc !

8 lip 2014

Ostatnie kilka dni + udana sesja


Cholercia.
Znów się opuściłam w blogowaniu, a w wakacje miałam codziennie dodać choć krótki post. No cóż, jeszcze coś pododaję .

W sobotę dostałam zaproszenie na grilla. Z chęcią się wybrałam. Było bardzo miło, i pomimo tego, że towarzystwo wybiera się już na studia nie czułam się jak "gówniarz" i spędziliśmy miło czas. Niestety musiałam wrócić dość wcześnie. Gospodarz odwiózł mnie i Adasia prosto do domu, co było bardzo miłym gestem z jego strony. Mam nadzieję, że może kiedyś uda się powtórzyć taki wypad.

Niedzielne popołudnie spędziłam w Katowicach, było też całkiem okej.

No a ostatnie dni.. Minęły bardzo spokojnie. Śpię gdzieś do 12-13, czy tego chcę czy nie. Budziki mnie nie budzą, zaczyna mnie to troszkę irytować. No ale cóż

No a wczoraj wybrałam się z Karoliną na rowerach na zdjęcia. Wyszły całkiem dobrze, kilka tutaj podrzucę. Nogi mnie strasznie bolały no i nie mam już kondycji, ale da się to naprawić.

No a już jutro i w niedzielę wybieram się na Festiwal Energii i nocować u Ciurki. Dziś wróciła z mazur, mamy sobie duużo do opowiadania.










Co sądzicie o zdjęciach ? :) 

4 lip 2014

Duża porcja adrenaliny

Hej !

Dziś do południa jak to zwykle się wyspałam, jednak jestem na dobrej drodze i dziś wstałam koło 10, a nie tak jak zazwyczaj o 13. Potem zjadłam obiad, ogarnęłam pokój.

Po południu umówiłam się z Patką i 4 kolegami na spacer. Jednak nie miał to być zwykły spacer, ale taki z dreszczykiem. Celem naszej wyprawy był tunel wbudowany w kamieniołom, który za czasów wojny był składem materiałów wybuchowych. Po wojnie został oczyszczony z materiałów, i od tego czasu jest "atrakcją" dla śmiałków którzy lubią opuszczone miejsca. Chodziły pogłoski o satanistach odprawiających tam czarne msze, jednak nie wiem czy to potwierdzone info czy tylko historyjki, żeby odstraszyć stamtąd ludzi.

W drodze do "groty" do Seby dzwonili chłopcy, że nie dadzą jednak rady i wyszło na to, że musieliśmy iść w trójkę. Gdy ja, Patka i Seba stanęliśmy przed wejściem do tunelu, które wygląda tak :
ŻRÓDŁO
to ja już miałam portki pełne strachu, ale stwierdziłam, że po to jest młodość, żeby mieć z niej jakieś wspomnienia, po to są wakacje i zastrzyk adrenaliny dobrze mi zrobi.

Po przejściu 2 metrów w ciemności wąskim korytarzem 2x2 metry już cała się trzęsłam i chciałam zawrócić no ale zebrałam się w sobie i poszliśmy dalej. Po przejściu kilku metrów, oświetlając drogę latarkami zauważyłam "rozwidlenie" drogi na lewo i prawo. W tym momencie już miałam się wycofać bo nie chciałam iść dalej, no ale stwierdziłam, że żyje się raz, a przecież nie idę sama.

Z jednej strony rozwidlenie kończyło się ślepą uliczką, więc poszliśmy dalej. Ściany w całym tunelu są osmolone, jest baardzo ciemno. Ja się bałam, ale nieco oswoiłam się z miejscem, i gdy nagle zajrzałam w bok przy kolejnym rozwidleniu to zobaczyłam pod ścianą postać. Zaczęłam krzyczeć, podskakiwać, po sekundzie zorientowałam się, że to kolega Paweł i specjalnie tam stał, żeby nas wystraszyć. Tak bardzo się wystraszyłam, że zaczęło mi się kręcić w głowie. Chwyciłam się mocno Pawła i poszliśmy kawałeczek dalej. Nagle na naszej drodze pojawił się gościu w masce. Zaczęłam piszczeć, i tak się wystraszyłam, że prawie wskoczyłam Pawłowi na ręce. Okazało się, że to był drugi kumpel Marek, który też był "podstawiony". Wyszliśmy z tunelu, potem weszliśmy do niego jeszcze raz i chłopakom znów udało się nas nastraszyć, ale już nie mam siły opisywać tego ze szczegółami. Potem poszliśmy sobie na spacer, posiedzieliśmy sobie na łonie natury, pogadaliśmy, pośmialiśmy się, ogólnie bardzo pozytywnie.

Wiem, że sam pomysł pójścia do tunelu był szalony i może trochę nieodpowiedzialny, ale tylu ludzi tam chodziło i nikomu nigdy się nic nie stało, więc stwierdziliśmy, że co szkodzi spróbować. Mimo tego ogromnego strachu wywołanego przez kumpli potem ciągle śmialiśmy się z moich reakcji i spędziliśmy miło czas.

Mam za to ciekawe wakacyjne wspomnienie. Ba ! Na pewno zapamiętam tą wyprawę na całe życie.

Trochę adrenalinki zawsze się przyda :) A teraz idę spać bo jutro też szykuje się miły dzień, dobranoc :)

3 lip 2014

Kosmetyczka, fryzjer i DIY

Hello !

Dzisiejszy dzień jak najbardziej na tak !
Wstałam o 13, ugotowałam mi i bratu na obiad pyszne spaghetti. Potem pojechałam z mamą do kosmetyczki na regulację brwi. W sumie sama to zazwyczaj robię, ale ostatnio coś nie mogłam zachować odpowiedniego kształtu, i stwierdziłam, że mi się przyda. Powiem, że jestem zadowolona. Mam też nieco przyciemnione brwi henną, bo od połowy długości zawsze mam jaśniejsze włosy. Póki co są one troszkę za ciemne, ale za kilka dni zbledną i będzie idealnie.

Potem przyszła do nas do domu moja ciocia fryzjerka, zafarbowała i podcięła mojej mamie włosy, i ja też się skusiłam. Nie straciłam nic z długości, mam tylko pocieniowane, bo ostatnio coś miałam bardzo oklapnięte, no i przy niepocieniowanych już nawet loki/fale od warkoczy nie chciały się robić, mam nadzieję, że teraz będzie lepiej.

Jako, że nie miałam nic ważnego do roboty wzięłam się w końcu za przeróbkę koszulki. Ucięłam jej rękawy, kołnierzyk i dół, żeby miała "jednolite" wykończenia. Następnie przypięłam ją do dużej teczki na rysunki, żeby była na czymś sztywnym. Potem z godzinę musiałam się użerać z wycinaniem z samoprzylepnego papieru szablonów literek. Następnie szablony przykleiłam do koszulki i nałożyłam czarną farbkę do tkanin. Jestem meega zadowolona z efektu, i uważam, że warto było się tak pomęczyć. Coś czuję, że jeszcze dużo koszulek tak poprzerabiam. Uważam, że to fajny sposób na wykorzystanie starych ubrań, a oprócz tego idealna alternatywa do drogich koszulek których jest masa na internecie. Tam taką koszulkę kupiłabym za ok. 50 zł + wysyłka, a teraz mam praktycznie za darmo prawie identyczną, do tego wykonaną własnoręcznie.

Teraz idę spać bo jutro czeka mnie dzień pełen wrażeń, dobranoc !


2 lip 2014

Lenistwo i Gra o Tron

Witam !
Dzisiejszy dzień minął jak zwykle na lenistwie. Pospałam prawie do 13, zrobiłam obiad, potem wybrałam się do babci, posiedziałam u niej dłuższą chwilę. Później nie pamiętam dokładnie co robiłam, no a teraz zabieram się za oglądanie Gry o Tron.

1 lip 2014

Dzień z książką

Witam !

Dzisiejszy dzień był bardzo leniwy i relaksujący.
Wyspałam się, jak to przez ostatnie dni mam w zwyczaju, następnie zrobiłam pranie i inne obowiązki domowe, i sięgnęłam po książkę, po którą jeszcze wczoraj wybrałam się do biblioteki. Wybór padł na "Milion małych kawałków" James'a Frey'a. Lektura bardzo mnie wciągnęła, choć książka napisana jest w bardzo odmienny sposób niż reszta. Wciągnęła mnie, i jest naprawdę przygnębiająca a zarazem pouczająca. Jestem już mniej więcej w połowie i nie mogę się doczekać aż ją skończę. Nie będę pisać żadnej recenzji ani tego typu rzeczy bo nie znam się na tym. Jednak mogę powiedzieć, że polecam.

I tak zleciał cały dzisiejszy dzień. Na leżeniu na łóżku i czytaniu książki, przeglądaniu sieci czy po prostu odpoczywaniu. Pod wieczór wykorzystałam wolny czas i skomponowałam własną bransoletkę, która kojarzy mi się z serialem "Hannibal". Jestem wielką fanką i pierwszy raz w życiu dałam się wciągnąć w jakiś fandom, i czuje się z tym naprawdę świetnie. Może ktoś z was też śledzi poczynania dr.Lectera ? EAT THE RUDE !

Poza tym robię taki swój własny "mini projekt", ale o jego efektach dowiecie się dopiero pod koniec wakacji, o ile w ogóle wypali. Teraz zostawiam Was z kilkoma zdjęciami :)


Sztućce, muzyka, filiżanka, broń oraz zegar. Kto oglądał ten wie ;)

Efekty farbowania szamponetką. Zastanawiałam się, czy nie zrobić całych włosów ale nie jestem pewna. Jak myślicice ? (Zdjęcie robione z innej odległości i na 1szym miałam wyprostowane włosy)