31 sie 2013

Podsumowanie wakacji 2013.


A więc nadszedł czas na napisanie tego posta, który podsumuje minione dwa miesiące. Ogólnie to pogoda bardzo dopisała w te wakacje, było czasem za gorąco, ale mimo wszystko udało się. Pamiętam tylko kilka deszczowych i burzowych dni.

Lipiec 

Byłam na sesji z Karoliną i Olą. Dość dużo czasu spędzałam z Karoliną,Pauliną,Pawłem,Czają i Sebą. Przyjechał też na kilka dni mój tata, więc spędziłam troszkę czasu z nim. Dowiedziałam się też, że dostałam się do tej szkoły do której chciałam. Jestem w całej klasie bio-chem, więc się cieszę. Ogólnie dużo czasu w lipcu przespałam. No i najważniejsze, czyli mój wyjazd na ONŻ I do Węglówki. Spędziłam cudowne 15 dni z najwspanialszymi ludźmi. Nie zapomnę tych wszystkich akcji, tej radości która aż biła od każdego, poważnych rozmów, dość ważnych wydarzeń, a przede wszystkim ludzi. No i też w lipcu przed wyjazdem zdałam sobie sprawę, że zamknęłam się w sobie, ale przez rozmowy na wyjeździe i w ogóle, zaczęłam funkcjonować normalniej, i postanowiłam, że zmieniam swoje życie.

Sierpień

Po powrocie z Węglówki początkiem sierpnia w sumie nie wiem zabardzo co robiłam. Wychodziłam ze znajomymi, trochę leniłam się w domu i w ogóle. 13 sierpnia zdarzyło się coś niespodziewanego, co mnie bardzo zaskoczyło, ale z drugiej strony bardzo ucieszyło. Byłam też z Ciurką na weekendowym wyjeździe, no i podcięłam trochę grzywkę i włosy.

Te wakacje minęły mi jakoś tak dziwnie, jednak ten 15 dniowy wyjazd był najlepszy pod słońcem, tak samo dni od 13go sierpnia. Wydaje mi się, że odpoczęłam wystarczająco, ale i tak po 1 miesiącu nauki będę miała dość.

30 sie 2013

Weekend z Ciurką.

Dość zaległy post dodaję, ale co tam. W sobotę do południa pojechałam z Ciurką i jej rodzicami na cały weekend do Ogrodzieńca na dni gminy. Najpierw pojechaliśmy do miejscowości niedaleko Ogrodzieńca, gdzie mieliśmy załatwiony nocleg. 'Ciocia' (nie jesteśmy spokrewnieni) Lucyna ma tam domek letniskowy, i była tam razem ze swoim facetem i siostrą. No i przyjechaliśmy tam, ja nie wiedziałam czego się spodziewać. W małej wsi na samym uboczu, w sumie w lesie z kawałkiem polany stała mała chatka. A w niej dwa pokoiki i jeszcze jeden połączony z kuchnią i toaleta. Nie było ani prądu ani bieżącej wody. Koło domku płynęła rzeczka z czystą wodą, która nadawała się do np. umycia naczyń, albo rąk czy coś. A wodę na herbatę mieliśmy z pojemnika ze zwykłą kranówą którą przywieźli ze sobą. No i popołudnie spędziliśmy tam w chatce, zjedliśmy na obiad pieczone ziemniaki z ogniska, i pojechaliśmy całą ekipą do Ogrodzieńca na zamek. Poszliśmy na deser do ulubionej knajpki tam. Ja z Ciurką po dłuższym zastanowieniu zamówiłyśmy naleśniki z bananami i nutellą, a dorośli wzięli lody z gorącymi malinami. I obsługiwał nas taki fajnyy przystojny kelner, młody z takimi śmiesznymi blond włosami jasnymi. No a potem poszliśmy na zamek, oczywiście po drodze wata i popcorn. A na zamku z czasem przybyło dużo ludzi, i w sumie był tłum. Rozłożyliśmy się całą ekipą na kocach na trawie, no i słuchaliśmy koncertu. Gwiazdami były zespoły.. disco-polo ! Był zespół "Boys" i jesteś szalona. Po prostu nie wierzę, jaka wiocha, jednak mimo wszystko było śmiesznie. My z Ciurką oczywiście śpiewałyśmy tak jak reszta, i miałyśmy polew z pijanych ludzi przed nami którzy tańczyli dzikie tańce. Potem był pokaz pirotechniczny, który był naprawdę mega. No a potem wróciliśmy do naszej leśnej chatki, przy czym jak reflektory samochodów oświetliły to miejsce, skojarzyło mi się z jakimś horrorem, ale super, tak klimatycznie. Odpaliliśmy pochodnie, piekliśmy kiełbaski na grillu, siedzieliśmy owinięci kocami, i gadaliśmy, potem ja z Ciurką poszłyśmy spać trochę wcześniej, bo bardzo zmarzłyśmy. Rano obudzili nas koło 9. Byłyśmy w sklepiku w wiosce, zjedliśmy obiad, po czym jej rodzice zawieźli mnie do domu. Ogólnie weekend był bardzo udany, bo nawet nam się nie nudziło, pogadałyśmy sobie, odpoczęłyśmy przed nadchodzącym rokiem szkolnym, i spędziłyśmy miło czas. :)

















24 sie 2013

Wyjazd na weekend-pożegnanie lata.

Witam, witam.

Wczoraj byłam u Ciurki i oglądaliśmy Oszukać przeznaczenie 5. Mogę powiedzieć, że film spoko, no a potem wybrałam się na ognisko razem ze znajomymi tam u księdza na ogrodzie w altance. Śmiesznie było, jak zwykle pokopaliśmy trochę piłkę, ale chamsko, bo jak graliśmy w dziada, to zawsze ja stałam w środku koła i próbowałam dotknąć piłki. No a dzisiaj do południa się wyspałam porządnie, a potem poszłam znów do Kogoś, i spędziliśmy miłe popołudnie, nawet bardzo miłe. Ahh, granie w Tekkena, i te moje nerwy, haha, ale chociaż raz wygrałam. No a jutro przed 8 jadę z Ciurką i jej rodzicami na zakończenie lata i nie będzie mnie do niedzieli wieczorem, także na blogu się nic nie pojawi, ale postaram się przywieść dużo zdjęć. Swoją drogą, muszę jechać powywoływać zdjęcia, bo chcę je dać na ścianę :). W przyszłym tygodniu czeka mnie sprzątnięcie porządnie pokoju, dokupienie reszty książek, pójście do fryzjera, pójście na jakąś sesję z Karoliną jak dopisze pogoda. No i chyba tyle..

Aa, swoją drogą. Dzisiaj pożyczyłam sobie od Kogoś książkę "Gra o tron". Słyszałam bardzo dużo opinii o tym, że książka jest bardzo fajna. Ogólnie, chcę tez obejrzeć serial, ale trzymam się mojej zasady, że najpierw książka i wyobraźnia a potem ekranizacja :)

22 sie 2013

Uroczy dzień !

Witam, witam !

Dzisiejszy dzień jak najbardziej na TAK!
Pospałam do 11, więc sobie wypoczęłam. Trzeba wykorzystać te ostatnie dni wakacji, żeby porządnie sobie odespać i poleniuchować, bo od września będę mogła o tym tylko skromnie pomarzyć. No a potem wybrałam się do Kogoś, bo nie może wychodzić z domu przez kilka dni, bo ma coś z nogą. No i wygłupialiśmy się, przytulaliśmy, potem graliśmy na PlayStation w Need For Speed'a i w When Vikings Attack. Te gry są mega, a ta druga raczej śmieszna ale też fajna. Ja jak zwykle się bardzo emocjonowałam grą, i jak przegrywałam to się wkurzałam, ale za chwilę mi przechodziło. Ale muszę powiedzieć, że takie granie we dwoje jest o wiele fajniejsze i ciekawesze niż granie samemu. A poza tym było bardzo fajnie, i uważam, że to jedne z najcudowniejszych uczuć widzieć szczęście na twarzy ważnej dla nas osoby. No a potem spotkałam się z Anią żeby odkupić od niej część książek do liceum. No i tym sposobem zostało do dokupienia w księgarni trochę książek, ale trochę już mam. Zeszyty kupione, nowy piórnik jest, plecak też jest ogarnięty. Jeszcze muszę iść do fryzjera w wakacje, żeby podciąć końcówki, bo są już naprawdę w tragicznym stanie, i oprócz tego to chyba nic. Chciałam jeszcze się wybrać na małe zakupy, ale jestem spłukana, więc raczej nici z tego. No cóż. Jednak ten dzień był cudowny, i dziękuję za to, że jesteś po prostu ! :*

Obrazki z neta

No prawie dokładnie tak było ;3 


18 sie 2013

I want to change something

Moje motto na wakacje ? Sen jest dla słabych. Rano tak czy siak wstanę jakoś o tej 7.30. Nie chce mi się spać, poza tym mam wenę na pisanie, i prowadzę nocne konwersacje.

Oprócz zmiany osobowości, charakteru, zachowania i tak dalej które powoli następuje w moim życiu, i w najbliższych miesiącach będzie dosyć intensywne przydałoby mi się zmienić też trochę styl. Nie chodzi o to, że chce się dopasować do otoczenia. Nie, nie, i jeszcze raz nie. Nie chcę być klonem numer 243345243 wyglądającym tak samo jak reszta, ale co nieco przydałoby się zmienić. Jednak liceum to jest już inna rzeczywistość, i chcę wyglądać bardziej dziewczęco/kobieco i doroślej. Zresztą, całe gimnazjum ubierałam się bardzo luzacko. Rurki, luzacka koszulka, często męska z jakimś nadrukiem i trampki. Do tego włosy które nie widziały fryzjera od roku, nieogarnięta twarz i ogólnie. Czas na to, żebym zmieniła nieco swój styl ubierania, zadbała bardziej o siebie, i zaczęła wyglądać jak człowiek a nie jak ofiara losu. Nie żebym nie lubiła swojego obecnego stylu czy coś, ale od jakiegoś czasu zaczynam zauważać, że chyba coś jest nie tak, bo powinnam wyglądać bardziej dziewczęco i po prostu lepiej. Też to, że zawsze ubierałam się tak luzacko wpływa na to, że czuje się nieswojo w spódniczce, butach na obcasie czy eleganckim stroju, ale właśnie trzeba to powoli, małymi kroczkami zmieniać.

Wiedziałam, że teraz w moim życiu pozmienia się wiele, ale nie spodziewałam się, że nawet szafa. Może to zbyt powierzchowne patrzenie i tak dalej, ale chce się czuć dobrze we własnej skórze więc trzeba o to zadbać.

Poza tym wstępnie planuję z Klaudią jej wypad do mnie, i mój wyjazd do Wrocławia. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to ona wpadnie do mnie w październiku na weekend, a ja pojadę do Wro w listopadzie.



17 sie 2013

Sobotnie popołudnie w gronie rodziny.

Witam, witam. Dzisiaj pospałam sobie do 11, bo wczoraj przez nocne rozmowy z Kimś zasnęłam koło 3-4 w nocy. Pogoda jest prześliczna, a ja zbieram się z rodzinką do chrzestnego. Zapowiada się fajne popołudnie, grill, basen, i moi kochani kuzyni. Niestety nie mam aparatu, bo mój brat pojechał do swojej dziewczyny i wziął go ze sobą. Także życzę wam wszystkim miłego dnia. Aż trudno uwierzyć, że zostały jeszcze dwa tygodnie wakacji, ale trzeba po prostu wykorzystać te pozostałe dni i tyle ! :)

16 sie 2013

Life is beautiful !

Jak już wspomniałam życie potrafi zaskoczyć. Dokładnie nie będę opisywać wydarzeń z tamtego dnia, ale był on piękny, zaskakujący i pozytywny. Cudownie jest uśmiechać się szczerym uśmiechem ze szczęścia po prostu. Życie jest cudowne po prostu. I czasem warto wiele wycierpieć, bo po każdej burzy wzejdzie słońce, i tym razem również się tak stało. A więc pocieszam wszystkich którym jest teraz źle i smutno.. To w końcu minie i wszystko ułoży się tak, jak być powinno. :) Po prostu poczułam, że brakujący element układanki znów jest na właściwym miejscu. 




14 sie 2013

Życie potrafi zaskoczyć.

Tyle mogę powiedzieć o dzisiejszym dniu. Życie potrafi bardzo zaskoczyć pod pewnymi względami, oczywiście w pozytywnym sensie. Jeszcze nie zabardzo ogarniam dzisiejszego dnia, i tego wszystkiego, ale jest okej ! A nawet bardzo !

Węglówka cz.7

No teraz uraczę was już ostatnią częścią przeżyć z Węglówki. Tak czy siak, nie przypuszczałabym, że zajmie mi to aż 7 notek, ale co tam.

Podczas wyjazdu mieliśmy też ewangelizację na ośrodku wśród animatorów, którzy udawali kogo innego, a wśród nich Mateusz komputerowiec, Martyna jako kobieta chcąca aborcji i kl.Mateusz jako podrywacz i imprezowicz. Brawa dla nich, mega się wczuli w swoje role, a najlepiej kleryk, haha. No i też tego samego dnia mieliśmy nabożeństwo w kościele na którym każdy miał świeczkę, i były one owinięte chusteczką na dole, żeby w razie czego nie oparzyć się cieknącym woskiem. No i Mikołaj który siedział przed nami tak owinął tą świeczkę, że zaczęło mu się to wszystko palić. Widok jego jak wybiegał z kościoła z praktycznie płonącymi dłońmi był niezapomniany. Na szczęście nic mu się nie stało, ale sytuacja tak komicznie wyglądała, że wszyscy się śmiali, w tym nawet ksiądz, który miał czytać Ewangelię. Potem jeszcze animator Piotrek przewróciłby chorągiew, a ksiądz wylał wodę święconą, także cały czas wszyscy się na maksa powstrzymywali od wybuchnięcia śmiechem. A wszystko podsumował animator Mateusz, któremu cała świeczka się stopiła na rękę, i wyszedł na środek coś przeczytać, z tą zastygniętą ręką. Jeszcze tego dnia po kolacji i w ogóle, jak wszyscy się kąpali, jako, że męska łazienka była naprzeciwko damskiej robiliśmy wojnę na śpiewanie, po czym wszyscy już wykąpani wyszliśmy na korytarz, a była północ i tańczyliśmy i śpiewaliśmy "Chrum Chrum". Nawet animator i klerycy z nami tańczyli chwilę, po czym poszliśmy dalej się kąpać lub spać. Dnia następnego wszyscy sobie smacznie spali, nie spodziewając się niczego, zadowoleni z tego, że możemy pospać godzinę dłużej ze względu na to, że jest niedziela. Aż tu nagle o 6.45 z piecyka do gitary Piotrka podpiętego do laptopa na full głośności zabrzmiała jakaś piosenka "Alleluja". Pierwszy raz w życiu się tak gwałtownie obudziłam, że aż usiadłam, i prawie spadłam z mojego piętrowego łóżka. Ale nie powiem, to było epickie po prostu. I pomimo, że tak wcześnie nas wszystkich obudzono tego dnia wszyscy mieli tak mega humor, że śmiechu i radości było co niemiara. Któregoś dnia też mieliśmy ewangelizację uliczną, i byłam w parze z Aldoną, i poszłyśmy sobie do dziadziusia i do pani w budynku straży. Było spoko. Też pewnego pięknego, ale bardzo upalnego dnia całą moją kochaną grupą wybrałyśmy się nad mały górski strumyk płynący zaraz za ośrodkiem. Woda była meega zimna, ale potem zaczęłyśmy się chlapać, i suszyć na kocyku i to było takie piękne. Razem się śmiałyśmy, chlapałyśmy, no tyyyle miłości. Tego samego dnia też polewaliśmy się wszyscy wodą z węża ogrodowego na pogodnym wieczorku. Wszyscy ustawili się w grupkach po 5 osób, i zamknęli oczy nieświadomi niczego, po czym ksiądz krzyknął, że wygrywa ten kto będzie suchy. No i zaczęło się. Najpierw wszyscy pouciekali, ale potem był nakaz bycia na boisku, i potem już wszyscy się dla zabawy lali, i w ogóle. No i został jeszcze jeden ważny punkt tego wyjazdu czyli Dzień Wspólnoty w Krościenku. Wycieczka od samego rana do późnego wieczora. Padało niestety, i to tak hamsko przelotnie. Jak byliśmy na Mszy takiej na otwartej przestrzeni z ok. 2 tys. ludzi to co chwilę trzeba było rozkładać i składać parasole (ci co mieli -.-) albo zakładać kurtkę. No cóż, miałam calusieńką mokrą spódniczkę, ale ogólnie było spoko. Pozatym siedząca obok mnie Paulina i Kleryk, którzy nieraz mieli takie teksty, albo samo zachowanie, że po prostu epicko.Ogólnie dzień tam spędzony fajnie, potem pojechaliśmy jeszcze do "drugiego turnusu" do miejscowości niedaleko od nas, i tam też spędziliśmy bardzo fajnie czas. Późnym wieczorem padnięci wróciliśmy do ośrodka.

 No i nie mogę zapomnieć o jednej z lepszych i śmieszniejszych atrakcji czyli Agapie. No po prostu mianem Agapy jest nazywana "impreza" w ostatnim dniu. Już dzień wcześniej wszyscy siedzieli obślinieni pod drzwiami do kuchni, z których wydobywał się prześliczny aromat ciasta. No a sama Agapa była świetna. Bawiliśmy się do wpół do 3 w nocy. Jako, że przez cały wyjazd mieliśmy różne dyżury na zmianę, to na tej imprezie to Kadra nas obsługiwała. Na zmianę było wieelkie żarcie, i zabawy, różne zajęcia, albo dyskoteka na której było 5 osób na krzyż. Tortille kleryka Mateusza, Tort z kurczaka, Przepyszne ciasto marchewkowe z przepisu Piotrka, Sałatka owocowa w wydrążonym arbuzie, lody, chipsy, popcorn, wręczanie nagród za najczystszy pokój (My wygrałyśmy jakimś cudem), wyjawianie kto był czyim cichym przyjacielem. Nie wiem czy przypadkiem nie wspominałam wcześniej, ale na początku wyjazdu każdy losował sobie osobę której dawał jakieś prezenciki, i w ogóle, był jego "przyjacielem" na wyjeździe. No a potem "sedno" imprezy, czyli coś na co poświęciliśmy prawie cały poprzedni dzień a mianowicie występy dla Kadry. Mieliśmy od wszystkich uczestników scenki dla księdza, kleryków i an. muzycznego czyli Piotrka, i każda grupa miała oprócz tego przygotowane coś dla swoich animatorów.

Ja wcieliłam się w rolę kleryka Przemka, Martyna w kleryka Mateusza, Paulina była księdzem, a Adaś Piotrkiem, no i oczywiście bez reszty też by nie wypaliło. Wszyscy byliśmy świetni. Na początku zaśpiewaliśmy piosenkę dla Piotrka, jako parodie naszych lekcji śpiewu z nim. A tak sobie tutaj napiszę tekst piosenki, żeby mieć "pamiątkę", bo dla was, ze względu na to, że was tam nie było nie będzie to miało większego sensu, a dla wszystkich z Węglówki to ma bardzo głęboki sens. A w ogóle, jakby ktoś chciał sobie uzmysłowić jak mniej więcej wyglądał ten śpiew, to było to śpiewane pod melodię do TEGO  <-- klik

"Kiedy Piotrek gra
raduje się nasza Oaza.
Te słowa mówię Ci Ja !  x2

I z takim głosem

płyniemy wszyscy.
Laj, laj laj, laj laj laaj x2

Postawy dobrej nauczę się,
nauczę się, nauczę się.

Ćwierćnutę z kropką zaśpiewam też,

zaśpiewam też, zaśpiewam też.

Płynie, płynie, płynie

meloodia x2"

Następnie było przedstawienie dla kleryków i księdza. Martyna parodiująca kleryka w roli podrywacza na ewangelizaji, i jako ośrodkowego opiekuna zwierząt. Ja jako kleryk Przemek przy organach, Lira lira lira, i "Witaj pokarmie" na dwa głosy. A potem ksiądz oferujący wszystkim chipsy. Ogólnie kadra po prostu pokładała się na ławce ze śmiechu, widocznie bardzo im się podobało, i o to chodziło. No i potem grupy prezentowały swój repertuar. My dla ukochanej Sylwii przygotowałyśmy piosenkę, którą napisała w głównej mierze Natalia, za co ją podziwiamy, bo gdyby nie to, to byśmy chyba nic nie wymyśliły. Potem klerycy i Piotrek przygotowali scenkę "Dzień z życia kleryka" przy której też wszyscy pokładali się po śmiechu. Ogólnie, no po prostu ten wieczór był najcudowniejszy. Ta radość na wszystkich twarzach, śmianie się do łez, poświęcenie, zaangażowanie, jedność, współpraca a przede wszystkim miłość między nami wszystkimi. Po prostu jedna, wielka cudowna rodzina. I jak tu nie kochać takich wspaniałych ludzi..No i jeszcze zamieszczę tu tekst piosenki dla Sylwii pisanej na wzór tej oto piosenki --> Klik

"Sylwia z którą mieszkamy,
tworzy swojskie klimaty.
Myje, myje swe zęby
zawsze i wciąż, zawsze i wciąż. x2

Z zamiatajką i pisadłem
spędzamy te wakacje,
i z tym który wycierpiał zło

(tutaj znajdują się dwa wersy
których niestety nie pamiętam.)
I nic nie rozłączy nas już

Ogólnie cała Agapa była świetna i te występy też.

Lisu, Karolina(zakryta), Kinga, Marta i Ja 



Słodkie ;3
Jerzy z wieży jak Sid z Epoki Lodowcowej <3 
Lekcja śpiewu z "Piotrkiem"

Jestę klerykię w sklepie 

Tutaj widać jak wszyscy płaczą ze śmiechu :D
Grupa Martyny 'pływaczki' :D 
My śpiewamy dla Sylwii czyli najlepszej fizjoterapeutce na świecie :D 
Grupa Mateusza i " o żeszty, no patrz..To kwiatek !"


Oto dzień z życia kleryka, haha.

kl. Przemek i niezwykłe zdolności muzyczne.

Obstawa musi być ! 

Daj ludziom aparat.. Marta i słitfocia ! 

Mikołaj otoczony Martynkami :D 

Wpisywanie się na serduszka, a na pierwszym planie serduszok Marty i "Modne czoło"

Jasiu, jego wielka miłość i wierni współtowarzysze :D
Kinia i ja na "dyskotece"

Większość ekipy, z czego najlepsza jest Marta którą ledwo widać i Piotrek z mega uśmiechem.

3 animatorów vs. 3 uczestników. Noo ładnie ! 

Jurek niszczy system ! (i chyba boi sie Ady)

Nasz piękny kościółek.

Impreza trwa.

Tak klerycko. Chyba widać podobieństwo ? (koloratka z kartki papieru jest the best)




8 sie 2013

Węglówka cz.6

W Węglówce też mieliśmy możliwość spowiedzi generalnej. Niby nic takiego, po prostu spowiedź z całego życia. Można pomyśleć jaki sens spowiadać się drugi raz z tego samego, ale jednak są sprawy które męczą nas dalej pomimo tego, że były już dawno temu. Też jakoś poczułam, że po tej spowiedzi zacznę nowe życie. Dużo myślałam nad tym wszystkim, swoim życiem i tak dalej przez te dwa tygodnie. I doszłam do wniosku, że najwyższy czas zostawić przeszłość w tyle, jakieś moje stare przyzwyczajenia, złe cechy i tak dalej, i starać się zacząć całkiem od nowa. Poza tym nowe życie, nowa szkoła, nowi znajomi. Zaczynam od nowa. Też w tym samym dniu co była ta spowiedź "dorwałam" kl. Mateusza i poprosiłam o rozmowę. Chciałam ogólnie z nim pogadać, i tą rozmową też mi pomógł. Szczególnie uderzyło mnie to, jak mówił o tym, że każdy z nas ma jakieś doświadczenia z przeszłości, błędy, lęki i tak dalej, ale nie można dać im zwyciężyć nad naszym teraźniejszym życiem. Przykład z blizną był bardzo trafny. Jeszcze podczas tej rozmowy mocno trafiło do mnie zacytowane przez kl. zdanie, a mianowicie :

"Dopóki walczysz jesteś wygrany"
Nie ważne, że czasem upadamy, że nie wszystko idzie po naszej myśli, że cierpimy i tak dalej. Najważniejsze, że nie stoimy z tym w miejscu, tylko idziemy przed siebie, i walczymy z tym. Walczymy o szczęście, radość, miłość. Przeszłość zostawiamy w tyle, a żyjemy tym co jest tu i teraz.

Pewnego wieczoru siedziałam też z Kingą na ławce koło ośrodka i rozmawiałam z nią. Powiedziała mi wtedy, że każdy człowiek ma pustkę i ból w sercu, ale często boi się do tego przyznać i o tym powiedzieć. Ogólnie pogadałam sobie z nią i to też było meega fajne.

Węglówka cz.5

Nie spodziewałam się, że będzie aż tyle postów dotyczących mojego pobytu w Węglówce, ale po prostu działo się tak dużo, że muszę to tak podzielić na części.

Ogólnie każdy dzień wyjazdu odpowiadał jednej tajemnicy różańca. No i 6 dnia przeszliśmy na tajemnice bolesne i wprowadzone zostało Silentium Sacrum. Od modlitwy wieczornej do śniadania i w czasie posiłków nie można było ze sobą rozmawiać, chyba, że w jakiejś pilnej sprawie. Na pierwszy rzut oka to wydaje się dziwne, i zrobione z przesadą, ale przez pięć dni czasem zachować trochę milczenia to nie jest nic strasznego, a co więcej. W tym czasie można sobie na spokojnie przemyśleć różne sprawy, skupić się i przede wszystkim odpocząć od ogarniającego nas na co dzień hałasu. Ten dzień minął tak spokojnie. Mogłam zastanowić się nieco nad swoim życiem i ogólnie wszystkim. Jeszcze bardzo podobała mi się Msza. Kazanie trafiało tam gdzie trzeba. Ks. mówił o tym, że grzech daje chwilowe szczęście i długotrwałe cierpienie. I zaczęłam się nad tym zastanawiać, wspominając swoje życie, i zdałam sobie sprawę, że to całkowita racja. Uderzyły mnie też takie słowa:

"Źle rozumiana wolność prowadzi do zniewolenia"


W swoim zeszycie który miałam tam ze sobą napisałam takie zdania, które chodziły mi tamtego dnia po głowie.


"W życiu każdego człowieka nie raz przychodzi moment na przemyślenie całego swojego życia. Trzeba się temu poddać, rozjaśnić umysł i pozmieniać w sobie i swoim życiu parę spraw"

A wieczorkiem siedziałam sobie przed ośrodkiem, i rozmyślając patrzyłam w niebo, które tam, w Węglówce było przepiękne. Każdej nocy było piękne, ciemne, bezchmurne i pełne gwiazd. Światła miejskie nie "zaślepiały" nieba, i było po prostu cudownie. Tego wieczora zobaczyłam spadającą gwiazdę.

Któregoś dnia, nie pamiętam dokładnie którego na wolnym czasie po obiedzie wzięłam sobie kocyk i rozłożyłam się na nim z Kingą. Leżałyśmy sobie, relaksowałyśmy się, gadałyśmy i patrzyłyśmy jak "nasi" grają w siatkówkę z miejscowymi.




Pikaczu którego dostałam od Kingi :D Swoją drogą. ja jestem kłóikiem (królikiem) a ona pikasiu (pikaczu)
Haha, takie tam leżenie na kocyku xd