4 sie 2013

Węglówka cz.1

Postanowiłam, że post dotyczący wyjazdu podzielę na części. Mam ogrom zdjęć, przeżyć i nie wiem jak to wszystko ubrać w zdania, ale zacznijmy od początku..

Przed wyjazdem byłam dosyć zestresowana. Bałam się tego, że nie odnajdę się w nowym środowisku, nie dogadam się z ludźmi i że będzie mi tam źle. Jednak jakoś się przełamałam i pojechałam. Pocieszał mnie fakt, że jedzie też Ada, Adam, Ola i Jurek których znam. No więc o 12 pojechałam z mamą na parking pod Carrefourem. Przyjechał nasz autokar, wpakowaliśmy na siłę bagaże, bo byli ludzie jeszcze z dwóch innych miejsc zabrani wcześniej przez co pojazd był wypchany po brzegi. Trzy osoby musiały jechać autem, bo nie zmieściły się do autokaru. Usiadłam obok takiej Oli, a przedemną usiadł Adam, bo miejsca były tak pojedynczo rozsypane po całym autokarze. Jakieś 200 metrów po odjeździe zjechaliśmy na stację benzynową, na której musieliśmy 40 minut czekać na naprawę rurki w chłodnicy, która się zepsuła, ale w końcu ruszyliśmy.W drodze gadałam z Olą, o dziwo dość swobodnie. Po około dwóch godzinach dotarliśmy na miejsce. Cel Węglówka osiągnięty. Bagaże odebrane z autokaru. Nie duży ośrodek, drugi budyneczek obok, i kościół dosłownie 10 kroków od ośrodka. Musieliśmy iść odebrać identyfikatory, notesy, i dopłacić resztę pieniędzy. Nie zapomnę swojej reakcji jak zobaczyłam do kogo mamy podejść. Pod bocznym budynkiem przy drewnianej ławce siedziało dwóch kleryków. Na pierwszy rzut oka jeden z nich wyglądał jak Adamczyk w tym filmie o papieżu, więc byłam dość zaskoczona. No ale w końcu weszliśmy wszyscy do ośrodka, jeszcze nie znając się nawzajem nawet. Weszłam do tego pokoju co Ada, jednak po chwili zorientowałam się, że na drzwiach przyklejone są kartki z nazwiskami. Okazało się, że jestem w grupie Sylwii, Ada w grupie Martyny, a Ola w grupie Ewy. Na początku trochę mnie to zmartwiło, że będę w pokoju z całkiem obcymi dziewczynami, a mianowicie Martą, Karoliną, Martyną, Natalią no i naszą animatorką Sylwią.Weszłam do pokoju, przywitałyśmy się, i one trochę rozmawiały, a ja może czasem przytakiwałam. Tego samego dnia mieliśmy też Mszę, i potem wieczorek zapoznawczy. Każdy się przedstawiał i mówił coś o swoich zainteresowaniach. Ja jak zwykle powiedziałam, że lubię rysować, czytać książki i robić zdjęcia. Ciężko było mi zapamiętać imiona ludzi. Jednak tego samego dnia zapamiętałam kilka faktów o niektórych osobach. Np. to, że kleryk Mateusz kocha jazdę konną, ale z braku czasu już nie jeździ, że Marta lubi historię a szczególnie II wojnę światową, że Natalia jest dosyć nieśmiała, Karolina jest harcerką, a Martyna lubi średniowiecze. Potem graliśmy w różne gry mające za zadanie utrwalić sobie wzajemnie swoje imiona. No a potem oczywiście kąpiel i sen, który przyszedł po dłuższym czasie dopiero.



Mój dom na 15 dni ! 
Jak widać do kościoła nie mieliśmy daleko.
Nasz notatnik. Jakby ktoś nie wiedział ONŻ-Oaza Nowego Życia


Tak, miałyśmy z okna zjeżdżalnię. Niestety była ona tylko drogą ewakuacyjną na wypadek pożaru. Całe dwa tyg. marzyłyśmy, żeby po niej zjechać.. :( 

Budynek w którym mieściła się "bilardownia" i "pingpongownia"

widoczek z okna

Moje łóżko. Ahh, te napisy na ścianach dodawały temu miejscu uroku.

Łóżko Karoliny i Marci

 Wow. Pisząc o pierwszym dniu się tak rozpisałam, więc notek będzie dość sporo. ! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz kilka słów od serca.