30 mar 2017

Witaj wiosno!


Jak zwykle pora pisania odpowiednia. Ale ostatnio mam problemy z zaśnięciem, więc i tak nie jest jeszcze tak późno jak dla mnie. Właśnie pomalowałam paznokcie na wiosenny, słonecznikowy kolor, i korzystając z okazji czekania na wyschnięcie lakieru zdecydowałam się otworzyć okienko Bloggera. Wiosenne słońce grzeje z coraz większą mocą, deszcz też jest potrzebny, żeby niedługo wszystko ładnie zakwitło. Na uczelni w porządku, "dorobiłam się" już drugiej naklejki na legitymacji i wpisu w indeksie na drugi semestr. Jeszcze osiem przede mną o ile dobrze pójdzie i będę panią magister (co nie zmieni absolutnie nic). Jakoś to leci, dni przeciekają mi pomiędzy palcami, a ja jestem w kropce. Mam nadzieję, że większe ilości słońca przyniosą jakąkolwiek porcję motywacji życiowej.

Cieszę się, bo jutro mam na 11:30, i tylko ćwiczenia i wykład z Emocji i Motywacji, także ciekawe zajęcia. No a piątek mam wolny, co cieszy mnie jeszcze bardziej. Niestety trzydniowe weekendy skończą mi się za (chyba) dwa tygodnie, bo dojdzie mi Laboratorium Umiejętności Społecznych, czyli 3h różnych gier integracyjnych i rozmawiania ze sobą w grupie. Mogą to być ciekawe zajęcia, może zintegrujemy się troszkę bardziej z grupą, ale z drugiej strony kończy się moja laba weekendowa. Ten piątek zawsze był takim dniem na nadrobienie zaległych notatek, ogarnięcie rzeczy na następny tydzień itd.

Przepiszę jeszcze coś z zaległości i postaram się zasnąć. Może to nie być łatwe, bo spałam dziś po południu parę godzin, ale muszę spróbować. Dla urozmaicenia wrzucę jakieś fotki z poniedziałkowego spaceru.



23 mar 2017

Luźny tydzień

Mały update ode mnie. Chcę wrócić do regularnego pisania. Mam nadzieję, że wena wróci, i oprócz trywialnego opisywania dni na studiach (na których wiele się nie dzieje) natchnie mnie na coś ambitniejszego, może nawet jakiś nowy 'fromat'.. zobaczymy.

Ten tydzień jak do tej pory jest całkiem w porządku. Oprócz poniedziałkowego kolokwium z Poznawczej Psychologii Stosowanej, (które raczej mi nie poszło), nic takiego się nie działo, ponieważ wtorki mam wolne, więc cały dzień spędziłam w domu, a dziś miałam odwołane poranne zajęcia z Neurobiologii i nie opłacało mi się jechać na dwa pozostałe wykłady. Jutro mam rano zajęcia z Metodologii, które dotychczas nie ujęły mnie za serce, a także ćwiczenia i wykład z Emocji i Motywacji. Czwartki to jedne z moich ulubionych dni tego semestru, ponieważ jest to ciekawy, życiowy przedmiot, prowadzący jest naprawdę jednym z moich ulubionych wykładowców jak dotychczas, no i ogólnie przedmiot jest na plus. Jutro są 'ważniejsze' zajęcia, bo moja trzyosobowa grupa przeprowadza część badania na reszcie naszej grupy. Niestety nie jest to żadne ciekawe badanie empiryczne z pomiarami fizjologicznymi ani nic takiego, a tylko zwykły kwestionariusz na temat Wartości do wypełnienia. Mimo wszystko możemy 'zasmakować' choć w minimalnym stopniu bycia 'badaczem'. 

Jest jedna rzecz nad którą chcę, a nawet muszę popracować, bo utrudnia mi ona funkcjonowanie. Mianowicie nie mogę zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę.. od zawszę tak robię, ale teraz staje się to coraz bardziej uciążliwe. Przykładem jest ten weekend. Jako, że do połowy kwietnia piątki mam wolne - mój weekend trwa trzy dni. Wiedząc, że w poniedziałek czeka mnie kolokwium, powinnam zacząć uczyć się w piątek, lub conajmnej w sobotę, żeby na spokojnie wszystko sobie ogarnąć bez stresu. Ja jak zwykle zabrałam się za to w niedzielę po południu.. Nie trudno domyśleć się jakie będą efekty tej panicznej nauki na ostatnią chwilę. No cóż, mam nad czym pracować w ciągu najblższych miesięcy. Jedynym plusem tej sytacji było to, że w piątek zobaczyłam się z moją 'ekipą' z liceum, a potem z Patką i Paulą jeszcze wytańczyłyśmy się w klubie do 3 nad ranem. Było super, szczególnie, że to taki cywilizowany klub [czyt: nie ma hołoty jak w Energy2000 itp.], a muzyka jest naprawdę dobra i można się wyszaleć i zmęczyć na parkiecie. 

A teraz lecę spać bo jutro wstaję trochę wcześniej, bo muszę skoczyć rano do Biedry, Dobranoc!   

Takie odważne jesteśmy z Patką, że dałyśmy się "ustrzelić" Panu Fotografowi ;)

16 mar 2017

Po pierwszej sesji!

Jak długo mnie tutaj nie było, trzy miesiące jak nie więcej.. Od tak dawna obiecuję sobie, żeby dodawać posty i co? Silna wola leży i kwiczy, a moje wspomnienia i systematyczność zanikają w zawrotnym tempie. Jednak nie o tym chciałam dziś tutaj klikać.

PIERWSZA SESJA NA STUDIACH ZA MNĄ 

Wiem, że zdanie sesji nie jest wielkim osiągnięciem, jednak jak na nowicjuszkę i osobę zdezorganizowaną poszło mi naprawdę świetnie. Jestem z siebie zadowolona. Moje plany odnośnie systematycznej nauki nie do końca wypaliły, jednak wszystkie egzaminy zdałam w pierwszym terminie. Oswoiłam się z całym tym zawiłym systemem uczelnianym, jest fajnie.

Zaczął się drugi semestr. Chyba jeden z cięższych, o ile nie najcięższy w toku studiów. Mamy teraz parę przedmiotów, które są "podstawami", a jednocześnie wielkim zlepkiem suchej teorii, którą po prostu trzeba wykuć i zrozumieć. Z drugiej strony mam np. taki przedmiot jak Emocje i motywacja, który jest naprawdę fajnym przedmiotem. W ogromnej mierze przyczynia się pewnie do tego nasz wykładowca od tego przedmiotu który jest po prostu świetnym człowiekiem, ale sam przedmiot jest ciekawy, można w końcu odnieść go do swojego życia, zrozumieć, bo opiera się na rzeczach interesujących i takich powszechnych dość.

A co do moich obaw odnośnie tego, że nie będę mieć znajomych na studiach i całe 5 lat przesiedzę sama pod ścianą słuchając muzyki albo czytając książki - całe szczęście, że się myliłam. Poznałam parę naprawdę świetnych dziewczyn, ciesze się, że tak się to potoczyło, bo mamy fajne grono, w którym czujemy się swobodnie, można pogadać o wszystkim, a nawet gdy mam podły dzień to dziewczyny zawsze sprawią, że pośmieje się chociaż chwilę, także jestem bardzo zadowolona, i to chyba jeden z pozytywniejszych aspektów mojego studiowania jak do tej pory.

Czy czuję jakieś "powołanie" które na mnie spłynęło w ciągu ostatnich paru miesięcy ? Absolutnie nie.. Wciąż zastanawiam się, czy dobrze trafiłam. Czy to jest odpowiedni kierunek dla mnie. Czy nie jest to czas stracony. Nie znam odpowiedzi na te pytania. Są dni, że czuję, że "to TO", a są dni, że jadąc pociągiem mam ochotę wysiąść na stacji w Katowicach i wsiąść w pociąg powrotny do domu. Straszne jest to, że czas przecieka przez palce, a mój "samorozwój" stoi w miejscu. Moje pasje i hobby umarły śmiercią naturalną. Coraz mniej mi się chce, a ostatnie miesiące były tak do siebie podobne i monotonne, że ledwo co jestem w stanie powiedzieć co "ciekawego" wydarzyło się u mnie w przeciągu ostatnich kilku miesięcy.

Mam nadzieję, że to wszystko się poukłada. Że odnajdę siebie w całym tym chaosie.. Że znajdę "to coś" co będzie moim motorem napędowym i motywacją do rozwijania siebie.. Póki co dalej jestem na etapie poszukiwania. Upadłam i leżę, ale posiedzę sobie tutaj jeszcze chwilę i na pewno się podniosę !

-163 

4 paź 2016

Jestem studentką !

Witam !

No i skończyło się leżenie brzuchem do góry, skończyły się beztroskie i leniwe dni. Jestem studentką, teraz już oficjalnie, ponieważ dziś odebrałam indeks i legitymację studencką. Jestem bardzo podekscytowana tym wszystkim, a z drugiej strony ogarnia mnie strach i niepewność.

Rozpoczyna się nowa przygoda. Tak naprawdę styczność z moimi kolegami i koleżankami ze studiów miałam już w niedzielę. Zorganizowaliśmy sobie spotkanie integracyjne. Było nas około 30 osób. Znałam z widzenia tylko Kubę z którym chodziłam do liceum. Poszliśmy tą liczną integrującą się grupką do Galerii Katowickiej, jednak okazało się to nietrafionym pomysłem. Takim oto sposobem grupka może 10 osób obok których siedziałam w GK znalazła się razem ze mną w barze Kato na ulicy Mariackiej w Katowicach. Zamówiliśmy sobie po piwku, usiedliśmy na zewnątrz pod parasolami i zaczęliśmy się 'integrować'.

Tak jak można było się spodziewać, było parę niezręcznych momentów w ciszy, czasem nie było wiadomo jaki temat zacząć itd., pomimo to mam pozytywne odczucia. Oczywistym jest, że podczas dwóch godzin na piwie w tak licznej grupie nie da się poznać kogoś blisko itd. Tak naprawdę to takie bardzo powierzchowne pierwsze wrażenie, taka gadka o niczym, bardzo delikatny prolog do znajomości, jeśli można to tak nazwać. Poznałam bardzo sympatyczne dziewczyny - Karolinę i Magdę. W moim najbliższym otoczeniu siedział też Kuba i Maciek. Te cztery osoby najbardziej zapadły mi w pamięci. Przedstawiłam się też paru innym osobom, ale nie zapamiętałam nawet ich imion.

Tak naprawdę to spotkanie nie zapoczątkowało żadnych głębszych znajomości ani nic. Mimo to, pozwoliło nam poczuć się odrobinę swobodniej w swoim towarzystwie, i zyskać choć odrobinę tego poczucia wspólnoty i pewności, że nie tylko ja czuję się zagubiona w tej nowej sytuacji, tylko, że każdy czuje podobnie. Nie wiem jeszcze z jakimi osobami będę w grupie i na zajęciach. A to z nimi będę spędzać najwięcej czasu. Wszystko okaże się jutro na inauguracji i spotkaniu z opiekunem roku. Wtedy też dowiem się w której grupie jestem i będę mogła zorientować się w planie zajęć.

Jestem bardzo podekscytowana tym jak będzie wyglądać jutrzejszy dzień, chociaż czuję też strach i przemęczenie, mimo, że nawet nie zaczęłam się jeszcze uczyć. Zbieram się do spania bo muszę mieć jutro energię na dojazd do Katowic i spędzenie tam praktycznie całego dnia. Mam nadzieję, że pogoda będzie odrobinę lepsza niż dziś. Niech przynajmniej nie pada..

Dobranoc

0.

31 sie 2016

Co tam słychać w moim małym-wielkim świecie?

Witam.

Nie było mnie tutaj cztery miesiące. To chyba moja rekordowa nieobecność na tymże skrawku internetu. Co mogę powiedzieć.. Była matura, były najdłuższe wakacje życia. Tak naprawdę te najdłuższe wakacje życia dalej trwają, jednak teraz dopadła mnie dorosłość w którą w zeszłym roku wkroczyłam i od ponad miesiąca pracuję. Siedzę sobie w Anglii razem z moim ukochanym, dni lecą jak szalone. Monotonia dnia pozwala mi na przebrnięcie dość płynnie przez te dni w pracy. Gdyby nie kalendarz, zapewne nie wiedziałabym jaki mamy dzień. A to dlatego, że wszystkie są do siebie podobne. Jest dobrze, nawet lepiej niż się spodziewałam. Nie mam na co narzekać, naprawdę.

A co działo się przez te 4 miesiące mojej nieobecności tak bardziej szczegółowo? Napisałam maturę. Przetrwałam wszystkie stresy z nią związane, wylałam należytą ilość łez i spędziłam nad książkami przygotowując się do niej niestosownie mało czasu..Wyrywałam sobie włosy z głowy oczekując na wyniki, przerabiając w głowie setki scenariuszy niepowodzeń z matmy która zawsze sprawiała mi problemy lub zrobienia błędu kardynalnego na rozprawce z Polskiego..Jednak udało się. Zdałam egzamin dojrzałości uzyskując zadowalające mnie wyniki. Oczywiście, że mogło być lepiej, jednak jestem świadoma tego, że sama sobie zapracowałam na takie rezultaty.

Po zdaniu matury przyszedł czas na decyzję odnośnie studiów. Jakie miasto wybrać, jaki uniwersytet, no i oczywiście, jaki kierunek. W ciągu miesiąca zmieniałam swoje plany parę razy, byłam totalnie niezdecydowana i zagubiona, a czas uciekał. Złożyłam papiery na trzy kierunki : psychologię, filologię angielską ze specjalnością z projektowania rozrywki multimedialnej oraz na doradztwo filozoficzne i coaching. Dostałam się na wszystkie trzy (na jeden wskoczyłam w ostatniej chwili z listy rezerwowej), co przysporzyło kolejnych dylematów odnośnie wyboru. Po bataliach stoczonych w mojej głowie zadecydowałam. Będę studiować psychologię.

W dalszym ciągu nie jestem pewna czy moja decyzja jest słuszna, czy to naprawdę 'TO' itd. Jednak nie przekonam się, jeśli nie spróbuję. Na pewno jest to kierunek rozwojowy i obejmujący wiele różnych dziedzin nauki. Przekonam się czy mechanizmy działania ludzkiej psychiki, neurobiologia, filozofia, logika i statystyka mnie zainteresują. Jeśli poczuję, że totalnie nie nadaję się na te studia mam plan B. Ta filologia na którą składałam papiery. Wydaje się też bardzo ciekawym kierunkiem. Łączy w sobie filologię tłumaczeniową, projektowanie i design np. gier komputerowych i informatykę. Jest to mój plan B, który jeśli wszystko pójdzie zgodnie z wstępnym planem połączę za dwa-trzy lata z planem A, lub zastąpię nim zupełnie plan A.

Oprócz całego zamieszania związanego ze studiami spędziłam wiele wspaniałych chwil z przyjaciółmi, kocham nasze tripy po okolicy, śpiewy, imprezy irozmowy o wszystkim i o niczym. Ci ludzie w ostatnim czasie stali się ważną częścią mojego życia, mimo, że czasem nie potrafię tego okazać w należyty sposób, to teraz będąc ponad miesiąc bez nich, naprawdę zaczynam tęsknić. Mam nadzieję, że mimo rozbieżności naszych dróg na studiach, ta nasza paczka licealna się nie rozpadnie, bo byłoby szkoda stracić coś tak dobrego i wartościowego. Marzę, żebyśmy zostali taką paczką na całe życie, pomimo mniejszej częstotliwości spotkań itd. Żebyśmy zawsze mogli zgadać się na piwo i powygłupiać się tak jak zawsze, bez zgrywania sztywnych, poważnych dorosłych, w których szablon będziemy teraz wciskani.

Czy mam zamiar pisać tutaj częściej ? Tak. Brakuje mi bloga. Brakuje mi możliwości pisania o wszystkim i o niczym, zostawiania jakiegoś śladu i pamiątki. Jestem sentymentalna. Są rzeczy do których wracam nawet po bardzo długim czasie, wolę mieć udokumentowane wspomnienia itd. Dlatego też chcę żeby moje życie mogło być udokumentowane na tymże blogu. W końcu to Życie Tyśki. Chcę po latach wrócić do tego momentu mojego życia gdy zaczynałam studia i móc przeczytać myśli które w tym czasie krążyły mi po głowie. Oczywiście wspomnienia zawsze pozostają, ale czas i nasze dojrzewanie zniekształca wspomnienia. Ja chciałabym je zakonserwować w stanie surowym. Pisać to co myślę i czuję danego dnia i móc zawsze do tego wrócić.

Mam nadzieję, że wrócę. Z większą motywacją i siłą niż zwykle. Zaczyna się nowy rozdział.

-33

28 kwi 2016

Już jutro..

Już jutro, a praktycznie to już dziś o 17 mam akademię na zakończenie roku.. Smutno mi cholernie, jestem strasznie sentymentalna i przywiązuje się do miejsc i do ludzi, nawet jeśli nie ze wszystkimi mam bliski kontakt. Po prostu przystosowałam się do życia w tej społeczności, a teraz nie mając wyboru jestem 'przesadzana' jak roślinka, znów będzie mnie czekać adaptacja do innego życia, poczucie wyobcowania i to wszystko.. Ale taka kolej rzeczy. Na nauczycielach zakończenie roku pewnie nawet nie robi wrażenia, przecież tylu podopiecznych przewinęło się przez ich życie, że napewno nie przeżywają tego w taki sposób. My odejdziemy, przyjdą następni..
Będę strasznie tęsknić za liceum. Były to dotychczas najpiękniejsze 3 lata mojego życia. Jestem wdzięczna za każdą rozmowę, wsparcie.. Za każdą porażkę i kłótnię. To dzięki temu jestem kim jestem, i mam takie piękne wspomnienia. Jednak gdy pomyślę, że już NIGDY nie będziemy sobie żartować z nauczycielami, nie będzie 'śmieszków' w naszym gronie, nie będziemy chodzić do sklepiku, wygłupiać się ani już nigdy nie będzie mi dane posłuchać mojej ulubionej polonistki, to zbiera mi się na płacz..To wszystko jest strasznie przykre dla tak sentymentalnej osoby jak ja. Jutro na zakończeniu pewnie wypłaczę morze łez.. Wiem, że koniec szkoły nie oznacza końca znajomości, ale choćby nie wiem jak mocno się zapierać- i tak relacje staną się płytsze, każdy pójdzie w swoją stronę i zajmie się swoim życiem.. Nienawidzę uczucia przemijania, nie potrafię i chyba nigdy nie będę w stanie się z tym pogodzić.. Ale no cóż, nikt niestety nie wymyślił wehikułu czasu.. W myśl słów Ryśka 'To już minęło, ten klimat ten luz.. Wspaniali ludzie, nie powrócą już'. Mimo wszystko postaram się jutrzejrzy dzień jak najlepiej zapisać we wspomnieniach/na fotografiach i wykorzystać go..
Na koniec przytoczę słowa piosenki, tym razem mojego ulubionego, Michała Wiśniewskiego '(...) CARPE DIEM, KURDE BALANS'.

18 kwi 2016

Co u mnie ?

Hej !
Znów nie było mnie tutaj bardzo długo.. Jednak czego można spodziewać się po życiu i aktywności życiowej maturzystki.. Dalej to do mnie nie dociera, że to już za dwa tygodnie z malutkim hakiem.. Nie dociera do mnie, że ta cała "matura" o której słyszałam w ciągu ostatnich trzech lat życia tak wiele, czai się tuż za rogiem. Jeśli mam być szczera - bardzo się stresuję.. O dziwo, im bliżej matury tym mniej stresuje się matmą, której tak obawiałam się przez trzy lata, a zaczynam bać się polskiego, który nigdy nie sprawiał mi większych trudności, a nagle teraz zaczynam zapominać wszystkie motywy.. Mętlik w głowie, spowodowany najprawdopodobniej stresem. Jednak myślę pozytywnie. Chcę zdać.. Chcę zrealizować swój plan. Jeszcze nie wiem jak życie się potoczy, kim będę, jak będę pracować i gdzie. Póki co mam plan złożyć papiery na psychologię.. Interesuje mnie nauka tego, wydaje mi się, że nie nudziłabym się i zgłębiała wiedzę w temacie, który naprawdę mnie interesuje. Jak wyjdzie w praktyce, zobaczymy. Póki co lecę spać.. Od jutra trzeba się naprawdę wziąć do roboty. Im pewniej będę się czuć ze swoją wiedzą, tym mniejszy stres złapie mnie na maturze.. Przynajmniej taką mam nadzieję :D

21 lut 2016

Walentynkowy spacer

Witam :)
Co prawda jakiś czas od walentynek już minął, jednak mam parę zdjęć które chciałabym tutaj wrzucić. Dla mnie ten dzień jest jak każdy inny, chociaż mam wpojone jakoś, że miło dostać w ten dzień czekoladki czy coś. Jednak w tym roku z Kamilem spędziliśmy ten dzień pospolicie, normalnie. Była piękna pogoda, dlatego zdecydowaliśmy się iść na spacer w "nasze miejsce". Było naprawdę świetnie, brakowało mi takiego sielankowego spaceru. No i przy okazji pobawiłam się aparatem, który ostatnio leży nieco zaniedbany na półce. Wieczorem urządziliśmy sobie "nockę filmową" i oglądaliśmy serial Sherlock. Jeśli ktoś nie widział - polecam, świetna gra aktorska, fabuła, humor i całokształt. No a teraz nie ma co więcej pisać.. Mam ferie, pierwszy tydzień właśnie się kończy. Minął on w sumie pod znakiem dwóch małych imprez i leniuchowania.. Na drugi tydzień mam bardziej ambitne plany, ale no.. zobaczymy co z tego wyjdzie :D









11 lut 2016

Zdjęcia ze studniówki

Witam !
Rozpisywać się nie będę. Powiem krótko, Studniówka jest to niezapomniany moment, szczególnie dla tak sentymentalnej osoby jak ja. Stres był duży, chciałam by wszystko było idealnie. Wybawiliśmy się z Kamilem i z ludźmi z mojej klasy do białego rana. Nie udało mi się zatańczyć z żadnym nauczycielem, ale to nic. Było naprawdę fajnie, muzyka całkiem w porządku, jedzenie smaczne, dobrze się czułam w sukience i ogólnie. Naprawdę bardzo miły wieczór. Nie mogę się już doczekać płyty z filmem i zdjęciami ! A póki co wrzucam sobie tutaj "na pamiątkę" parę zdjęć :)





25 sty 2016

Wycieczka do Wiednia !

Witam !
Dzisiaj chciałabym napisać o wycieczce do Wiednia, na której byłam już ponad miesiąc temu- 18 grudnia, jednak chcę zdać relację z tego genialnego wyjazdu!

Była to wycieczka szkolna, jednodniowa. Wyjeżdżaliśmy z Polski wczesnym rankiem, a na miejscu byliśmy koło godziny 13-14. Podróż minęła przyjemnie, pan Pilot wycieczki był bardzo fajny i ciekawie opowiadał o różnych miejscowościach przez które przejeżdżaliśmy. W końcu dojechaliśmy do celu naszej wyprawy a mianowicie do Wiednia. Sami do końca nie wiedzieliśmy jaki jest plan wycieczki, bo wszystko zależało od czasu.



Najpierw  mieliśmy dość sporo czasu na zwiedzenie Muzeum Historii Naturalnej. Naprawdę fajnie było zobaczyć te wszystkie skamieliny, zwierzęta, dowiedzieć się nieco ciekawych rzeczy i się "dokształcić".











Po zwiedzeniu wszystkich wystaw muzealnych pojechaliśmy autokarem do kolejnego punktu wycieczki - pałacu Hofburg. Tam mieliśmy okazję wejść do skarbca królewskiego, obejrzeć różne zabytkowe sakralne kosztowności. Według mnie było to dość nieciekawe, jednak na szczęście nie spędziliśmy tam dużo czasu i udaliśmy się dalej. 




Spacerem przeszliśmy do centralnej części Wiednia, na Stephansplatz. Mieliśmy okazję minąć bufet z kanapkami, otworzony przez polaka- Franciszka Trześniewskiego w 1902 roku. Później mieliśmy czas wolny na jakiś posiłek. Oczywiście zrobiłyśmy z koleżankami najgorsze co można zrobić w takiej sytuacji - zamiast spróbować typowej potrawy czyli np. kiełbaski to poszłyśmy do McDonalds'a. Jednak usprawiedliwiam się tym, że mieliśmy bardzo mało czasu, co troszkę uspokaja wyrzuty sumienia. Wizyta w McDonalds niczym nadzwyczajnym nie jest, jednak chlew jaki tam panował, bo inaczej tego nazwać nie można naprawdę nas wszystkie zdenerwował. Nie wiem czy to u nich niewychowanie, pośpiech czy po prostu niechlujstwo, jednak walające się po stołach puste tacki po jedzeniu i niewynoszenie po sobie tego do specjalnie ku temu przeznaczonym koszy jest czymś.. dziwnym. No ale nie o tym przecież miałam pisać.








Po szybciutkim posiłku wyruszyliśmy już do ostatniego punktu wyprawy czyli na Weinaichtsmarkt przy Ratuszu. Zauroczyły mnie wszędzie obecne światełka, ozdoby, unoszący się zapach pysznych wypieków i grzanego wina. Ratusz to naprawdę śliczny, ogromny budynek i żałuję, że nie miałam okazji zobaczyć go w ciągu dnia. Świetnie było doświadczyć ich tradycji, zobaczyć świąteczne zwyczaje, ozdoby, wyroby. Było chłodno więc spróbowaliśmy też grzanego wina, jednak nie zasmakowało mi ono za bardzo. Kupiłam pocztówki i ceramiczny świecznik z  panoramą Wiednia, naprawdę prześliczny. 








Koło 19-20 wyjechaliśmy z Wiednia, później zatrzymaliśmy się jeszcze w sklepie bezcłowym na granicy Austrii i Czech, gdzie kupiłam sobie liściastą herbatę earlgrey Twinigs, którą tak uwielbiam od wakacji w UK. 

Wyjazd wspominam bardzo dobrze, mimo zmęczenia i chłodu było naprawdę ciekawie i cudnie. Mam nadzieję, że wybiorę się do Wiednia jeszcze nie raz jednak następnym razem na spokojnie i w celach bardziej turystycznych, ponieważ nie zdążyłam zobaczyć dużo ale jedno jest pewne- zauroczył mnie styl tego miasta i przede wszystkim - architektura !