20 lip 2014

Festiwal Energii 2014

Hejhej!

Znów mnie tutaj długo nie było, ale nie miałam weny na pisanie postów, nie spędzałam dużo czasu przy komputerze a poza tym nie było mnie praktycznie cały tydzień w domu. Ale zacznijmy od początku.

W sobotę pojechałam do Ciurki. Naszym planem na popołudnie okazał się wypad na Festiwal Energii, który jest organizowany w naszym mieście już 7 raz. W zeszłym roku w terminie festiwalu byłam na Oazie, więc zdecydowałam się pójść na tegoroczną imprezę. Po wejściu na stadion zdziwiłyśmy się trochę małą ilością ludzi. No ale na początku były jakieś mało znane, lokalne zespoły. Później na scenie pojawili się Bob One&Bas Tajpan, którzy nieco rozbudzili widownię która do tego czasu już nieco się powiększyła. Większość ludzi jednak spędzała czas w części gastronomiczno-piwnej. Później występ miała Kate Ryan, która zaśpiewała wszystkim znane przeboje typu "włajaż włajaż", a ludzie oczywiście umieli śpiewać tylko refren ale i tak było w porządku. No a ostatnim zespołem na którym razem z Ciurką zostałyśmy były Strachy na Lachy. Cudownie było usłyszeć ich na żywo, w dodatku, że ostatnimi czasy zaczęłam ich słuchać. Mega przyjemne uczucie śpiewać "Dzień dobry, kocham Cię.." razem z tyloma innymi ludźmi. Jednak piosenka na którą czekałam najbardziej była Raissa. Nie ma ona jakiegoś bardzo ambitnego i rozbudowanego tekstu jednak ostatnimi czasy bardzo dużo jej słuchałam i ogólnie dobrze mi się kojarzy. Darłam się na całe gardło i śpiewałam z całych sił, bardzo mi się podobało. Po koncercie pojechałyśmy do domu i szybko zasnęłyśmy.

Następnego dnia czyli w niedzielę po południu wybrałyśmy się na drugi-finałowy dzień festiwalu. Tego dnia było odrobinę więcej ludzi, ponieważ przyciągnęły ich pewnie gwiazdy dające pokazy na scenie.
Na początku publiczność rozgrzały mniejsze zespoły, później ja, Ciurka, Dawid i Miłosz (spotkałyśmy ich w sobotę, i w takim gronie spędziliśmy te dwa festiwalowe dni) poszliśmy już pod scenę. Kolejnym artystą był Mesajah. Znałam w sumie kilka jego piosenek, w gimnazjum słuchałam dość dużo reggae, ostatnio sporadycznie. Jednak gdy Mesajah pojawił się na scenie to od razu poczułam się cudownie, stanie w tłumie i bujanie się w rytmie reggae, śpiewanie o pokoju na świecie, miłości między ludźmi i w ogóle było tak bardzo pozytywne. A sam Mesajah zyskał miano "mojego męża" (mam takich mężów już z 10, ale nieważne). Miał taki uroczy uśmiech, do tego ma bardzo przyjemny głos, no i bardzo dobrze się ruszał.

Jeśli mogę to tak ująć to dzięki niemu zdałam sobie sprawę, że zmienił mi się gust odnośnie wyglądu facetów. Oczywiście wygląd nie jest najważniejszy, ale jeśli chodzi o to np. gdy idąc ulicą zwrócę uwagę na kogoś, albo na jakiś randomowych kolesi w internecie. Kiedyś ideałem byli wysocy, bardzo szczupli blondyni, a ostatnimi czasy zauważyłam, że podobają mi się faceci mojego wzrostu lub odrobinę wyżsi i niekoniecznie chudziutcy. Nie grubi, nie chudzi, tacy w sam raz, do przytulania. A do tego najlepiej brązowe, ciemne włosy. Co do oczu chyba też już nie mam tak jak wcześniej określonego koloru jakim był niebieski. Ważne, żeby miał "to coś", a i tak najładniejsze są niebieskie i zielone oczy, choć tych drugich nie widziałam za wiele. No i jeszcze ostatnio zachwyca mnie u facetów kilkudniowy zarost, jejuu uwielbiam to. I do tego jeszcze fajnie, nie za mocno zbudowane ręce, wystające żyły na dłoniach i naprawdę mogę odpłynąć.

Gdy publika wsiąknęła już w reggae klimaty, rozluźniła się i nabrała nieco pozytywnej energii na scenę wszedł Kamil Bednarek. Pod sceną zaczęły się piski nastolatek. Naprawdę facet potrafi mocno rozruszać tłum. Mogę powiedzieć, że ten festiwal to był jeden z moich pierwszych koncertów w życiu, w dodatku takich podczas których stałam pod sceną a nie gdzieś na trawniku obok, i po prostu zakochałam się w możliwości interakcji artysty z publiką. Cudowne było krzyczenie razem z Kamilem, chwytanie się z ludźmi za ręce i skakanie w jednym rytmie lub po prostu machanie rękami. Wspaniałe przeżycie, jednak koncerty to jest to coś co sprawia, że można się wyluzować, naładować baterie i poczuć prawdziwy smak szczęścia i życia. Po Kamilu była jeszcze Budka Suflera na którą przyszło głównie odrobinę starsze pokolenie, a później na scenie pojawiła się Cała Góra Barwinków, jednak byłyśmy już nieco zmęczone wcześniejszym szaleństwem pod sceną i pojechałyśmy do domu.

Festiwal mnie osobiście bardzo się podobał, nabrałam dużo pozytywnej energii, odpoczęłam, posłuchałam dobrej muzyki no i odkryłam tą "magię" koncertów. Jeśli chodzi o minusy, to była to na pewno lokalizacja. W poprzednich latach impreza odbywała się nad zalewem, gdzie było dużo miejsca, otwarta przestrzeń, w ciągu dnia możliwość spaceru nad wodą, wieczór były sztuczne ognie, a na stadionie powierzchnia dużo mniejsza i ogólnie gorzej. Sądzę, że to był też główny powód dla którego było tak mało ludzi. W porównaniu z ubiegłymi latami gdzie ludzi było naprawdę bardzo, bardzo dużo, a w tym roku 1-2 tysiące to naprawdę porażka. Mimo wszystko mnie się podobało i ciesze się, że udało mi się wziąć w tym udział :)

Festiwalowe selfie :3

P.S. Już idę spać, jutro nadrobię więcej postów, ale chcę jeszcze napisać, że od dziś zaczynam ćwiczenia z Mel B i jestem już po dzisiejszej porcji i przyznam, że jest to męczące i idzie się przy tym spocić, ale jestem niemal pewna, że efekty będą widoczne. A jutro rano jadę z rodzinką nad wodę się poopalać, bo jestem blada jak ściana i słońce w te wakacje nawet mnie jeszcze nie musnęło swoimi promieniami :)

Dobranoc !

1 komentarz:

  1. Wow, musiało być naprawdę super :D Ja nigdy nie byłem na żadnym koncercie :C
    Zawsze sądziłem, że w facecie (i ogólnie drugiej osobie) liczy się wnętrze, no cóż, chyba się myliłem.

    OdpowiedzUsuń

Napisz kilka słów od serca.