21 kwi 2011

Piknik, Marcin i Deskorolka

Dzisiaj do południa sprzątałam i wyszłam na polko koło 16.00. Przyszła po mnie Ola, poszłyśmy do sklepu kupiłyśmy : Chrupki Twistos, Duszki, Słonecznik, Lizaki. Poszłyśmy do nej. Ola wzięła do plecaka koc, dwa Liony i spakowałyśmy jeszcze to co wcześniej kupiłyśmy. Poszłyśmy do lasku na polankę, rozłożyłyśmy kocyk i jadłyśmy chrupki. Potem zaczęłyśmy biegać po polance w samych skarpetkach  i wygłupiać się. Nagle przyszła Sylwia i Karolina, powygłupiałyśmy się troche, zadzwoniłyśmy po Gabrysię.. Karo i Sylwia poszły sobie. Siedziałyśmy sobie z Olą chwile na kocyku i słuchałyśmy muzyki, gdy nagle zza krzaków wyłoniła się Gabrysia i Magda. Gabrysia przyniosła zapalniczkę i podpaliłysmy w takiej dziurze suchą trawę i potem zaczęłyśmy to gasić. Ja chciałam butem, i włożyłam całego buta do ognia, na szczęście nic się nie stało. Potem poszłyśmy w stronę chłodni, ale wróciłyśmy się i poszłyśmy na chuśtawkę "linę" nad Kozim Brodem ( rzeka ). Nagle przyjechał jakiś gościu na rowerze, w ręku miał piwo.. Zaczął gadać, że wpadniemy do rzeki, że jak on był młody to wpadł, koło szkoły, to było 20 lat temu. Miał na imię Marcin. Potem się spytał czy palimy, my że nie, ale Magda pali więc poczęstował ją papierosem. Potem zaczął gadać o spowiedzi, że skoro nie popełnił grzechu np. nikogo nie zabił to nie będzie szedł do księdza i mówił np. że pali, klnie, chodzi na dziwki itd. Że księdza to nie powinno obchodzić i wogule.Potem zaczął opowiadać, jak to kiedyś miał krzaczek marihuany i mówił ojcowi że to taki kwiatek, i że potem jego kolega po marihuanie jeździł wózkiem widłowym i wgl. Potem wziął oponę i się spytał Sylwi i Karo, czy złapią, one na to nic nie odpowiedzialy i on rzucił opone na drugi brzeg.. Był coraz bardziej pijany, więc poszłyśmy. Potem Magda wzięła deskorolkę, Gaśka poszła do domu po bluze, Ola po cienką kurtkę i poszłyśmy do sklepu, bo Magda miała 10zł. W sklepie ciągle mówiłyśmy "Mamo kup nam to, albo tamto" Hehe ;d  Ciągle się z wszystkiego śmiałyśmy, ale najlepsze było na końcu.. Poszłyśmy odprowadzić Gabrysie, bo musiała już iść i na ulicy przed jej domem Magda dała mi deskorolkę, ja nie umiem jeździć ale chciałam spróbować.. Jakoś mi szło i tak sobie jeździłam, ale w pewnym momencie mocno się odepchnęłam i przechyliłam do tyłu, podskoczyłam i poszybowałam w tył.. Spadłam na bok i mam obdarty łokieć...I szczypie ;d Hahaha, ale komicznie musiało to wyglądać ^^ Ale fajny dzionek.. Fajnie się bawiłam :)

Teraz układam ksiażki na na nowej półce, dzisiaj przywiezionej. I robię bransoletki. Mam taką jakby gumową żyłkę i malutkie kolorowe koraliki. Porobię sobie bransoletki a potem wam dam ich zdjęcie :)

A jak wam minął dzień . ?

Pozdrawiam
TyŚka~

2 komentarze:

  1. Ja prawie cały dzień przesiedziałam w domu, ale szczerze mówiąc też dobrze się bawiłam! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wczoraj miałam super dzień, ale nie opisałam go na blogu. Opiszę póżniej.

    OdpowiedzUsuń

Napisz kilka słów od serca.