21 gru 2012

Wigilia klasowa.

Dzisiaj w szkole mieliśmy dwie pierwsze lekcje czyli matematyke i technike. Potem dwie godziny wigilii klasowej.To była nasza ostatnia wspólna wigilia. Ja i Olka prawie się poryczałyśmy, jak to zwykle my. Składaliśmy sobie życzenia, chyba pierwszy raz, były to takie "poważniejsze" życzenia. Życzono mi spełnienia marzenia o wyjeździe do Japonii, wymarzonej szkoły, zostania lekarzem (wymarzona kariera), szczęścia z Kamilem, bycia z nim jak najdłużej, posiadania z nim kiedyś ślicznego dziecka, niebieskookiego chłopca o jasnej karnacji, i dużo więcej. To było naprawdę kochane !. Mieliśmy jemiołę, ja korzystałam z niej tylko pod postacią buziaka w policzek, bo co innego by było nie w porządku, i nawet nie miałam ochoty :D Ale była świąteczna atmosfera. Chodzenie po klasach do innych nauczycieli, gra Sylwii na murzyńskim bębenku, Marek i lód w kostkach na karku, skręt z opłatka, i wszystko. Jak ja będę tęsknić za tymi ludźmi, masakra. Szkoda, że to ostatnia wigilia razem. Od 9 lat, rok w rok wigilia klasowa spędzana w tym gronie. Będę tęsknić, tak cholernie. Ale było cudownie, wyściskałam się chyba za cały tydzień.
No a po wigilii klasowej sprzątałam w szafie, co mi się udało, i teraz wszystkie ubrania są poukładane na równe stosiki (zajęło mi to uwaga: 3 godziny). Na 18 poszłam do kościoła na roraty. Siedzieliśmy w takiej "kolejności": Karo,Ja,Maciek,Szymon,Czaja. Co chwile Maciek i Szymon coś gadali, i tak jakby nerwowo ruszali nogami, taki jakby tik, i co chwile ich uspokajałam. Przy wychodzeniu z kościoła zauważyliśmy gościa od muzyki, w dodatku Maciek powiedział coś śmiesznego, i chłopcy zaczęli się śmiać praktycznie na cały kościół. Maciek aż się popłakał ze śmiechu, a ja waliłam go czapką po twarzy żeby sie uspokoił.  Szymon pojechał  z mamą autem do domu, a ja,Karo,Czaja i Maciek poszliśmy w stonę mnie i czai domu, bo Karo szła jeszcze kupić klej. No i po drodze o mało się nie zesikałam ze śmiechu, i nie  położyłam się na środku chodnika ze śmiechu. Maciek zaczął iść jak pokraka ze stopami do wewnątrz, a czaja na zewnątrz, potem ćwiczyli jakieś inne dziwne chody, a ja nie mogłam się przestać śmiać. Chyba mnie słyszeli wszyscy, w odległości kilometra. Aż mnie bolał brzuch do granic możliwości. Ahh, piękny dzień ♥

A jutro nie idę do szkoły, bo mamy pierwszą lekcje, potem zastępstwo i oprócz tego jeszcze dwie lekcje i się nie opłaca, a mama powiedziała, że moge zostać w domu pod warunkiem, że posprzątam. :)

A jak "dzisiejszy" koniec świata. Wierzycie, czy uważacie to za fikcję?
Ja w To nie wierze, być może zacznie się nowa "epoka" ale nie będzie końca świata.  "Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny..." (Mt 25:13)

Na talerzyku pieczona przeze mnie babeczka oraz kapuśniaczek Karoliny.

Widok z naszej sali ♥

W oczekiwaniu na wodę do barszczyku.


Ola je ciasto (kocham Cie, nie zabijaj mnie) oraz Sylwia(góra) i Ja(dół) z Maćkiem.

Oraz zawartość mojej szafy przed "metamorfozą" 

Dobranoc !

6 komentarzy:

  1. świetna wigilia, moja jak zawsze się nie udała..

    padziaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawego masz bloga + OBSERWUJE :)
    zapraszam do mnie na
    http://mercuess.blogspot.com/
    Oczywiście, nie nalegam twój wybór,
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne zdjęcia ; *
    Oj tez tak mialam
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie; *

    OdpowiedzUsuń
  4. Wigilia świetna, u nas nawet nie było. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy blog, dodaję do obserwowanych :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś przeze mnie otagowana.
    Zapraszam do mnie: http://jestemtoksyczna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Napisz kilka słów od serca.