Dziś miałam spać do 10-tej, żeby coś w domu porobić. Ale jak wstałam to nie dość, że chciałam kontynuować sen który mi się śnił, to tak masakrycznie bolał mnie brzuch, że prawie się popłakałam z bólu. Wstałam tylko po to, żeby zażyć tabletkę i położyłam się spowrotem. Miałam kilka snów dziś. Jeden był dobry, dwa złe. Podczas tych dwóch złych dwa razy otarłam się o śmierć. I w jednym z nich leżałam w szpitalu, i nikt nie przychodził. Dzień, drugi,trzeci..aż w kocu zasnęłam na tym szpitalnym łóżku, a obudziłam się w swoim.
Każdy dzień wygląda teraz dla mnie tak samo. Wstaję, idę do szkoły, wracam, śpię, siedzę na komputerze i znów idę spać.Tylko we wtorki i czwartki zamiast popołudniowego spania idę na trening, gdzie mogę zużyć trochę tej energii która gdzieś tam we mnie drzemie. I cały czas czekam. Na tzw. "zbawienie". No cóż, trzeba się wziąć w garść i żyć dalej. :)
Tysiu, Tysiu, ja Ci życzę, żeby wszystko wróciło do porządku dziennego. :c
OdpowiedzUsuńOj biedna :(
OdpowiedzUsuńZawsze mogło być gorzej, ale to chyba marne pocieszenie
Jak tu ładnie wygląda...
OdpowiedzUsuńCzasami też zdarza mi się wpaść w taki ciąg, pomaga mi wtedy poświęcanie się różnym pasjom i zbieranie nowych, choć praktycznie nie am na to czasu. Wszystkiego dobrego, wierz,ę, że sobie poradzisz z tą bolesną rutyną!